Błogosławieństwo rodziców przed Sakramentem Bierzmowania
Kard. Józef Ratzinger w „Duchu liturgii” pisał tak:
„Nigdy nie zapomnę pobożności i pieczołowitości, z jakimi moi rodzice błogosławili znakiem krzyża nas, swoje dzieci, gdy wychodziliśmy z domu; a gdy żegnaliśmy się na dłużej, rodzice kreślili nam znak krzyża wodą święconą na czole, wargach i piersi. To błogosławieństwo towarzyszyło nam, i wiedzieliśmy, iż ono nas prowadzi. Było to unaocznienie modlitwy rodziców, która szła z nami, i wyraz pewności, że opiera się ona na błogosławieństwie Zbawiciela. Błogosławieństwo rodziców było równocześnie swoistym zobowiązaniem nas do nieopuszczania przestrzeni tego błogosławieństwa. Błogosławieństwo jest gestem kapłańskim i w tym znaku krzyża odczuwaliśmy kapłaństwo rodziców, jego szczególną godność i moc. Myślę, że błogosławienie znakiem krzyża jako pełnoprawny wyraz kapłaństwa powszechnego wszystkich ochrzczonych powinno na nowo i z większą siłą wkroczyć do codziennego życia i nasycić je mocą Chrystusowej miłości”.
Dzisiaj w naszej Parafialnej wspólnocie w ostatnią niedzielę przed przyjęciem Sakramentu Bierzmowania miało miejsce uroczyste błogosławieństwo rodziców. Już w najbliższy wtorek (18 października) 14 kandydatów otrzyma z rąk Księdza Biskupa Ryszarda Kasyna dary Ducha Świętego.
A wy błogosławicie swoje dzieci? Jeśli nie, to może uda się rozwiać kilka wątpliwości?
1. Kim ja jestem, żeby błogosławić innych ludzi? – powie pewnie wielu rodziców. Przecież żaden ze mnie biskup, papież ani nawet ksiądz. A jednak jestem kimś szczególnym! Rodzice, których Stwórca zaprosił do współpracy przy powołaniu dziecka na świat, odgrywają wobec tego małego człowieka wyjątkową rolę. To właśnie jest źródło ich rodzicielskiego autorytetu.
Dlatego matka i ojciec mogą i powinni wymagać od dziecka posłuszeństwa i szacunku – oczywiście z poszanowaniem jego godności i podmiotowości. Z tego samego powodu ich błogosławieństwo ma szczególną wartość. Właśnie dlatego rodzice uroczyście błogosławią dziecko przed chrztem czy ślubem. Warto to robić również w innych sytuacjach, np. przed pierwszą spowiedzią, komunią świętą czy tak jak dziś przed bierzmowaniem. A mniej uroczyście – na co dzień.
2. Błogosławieństwo nie jest czynnością magiczną. Błogosławienie kogoś jest modlitwą do Boga o łaski dla danej osoby. Rodzic, który kreśli znak krzyża nad głową dziecka, nie może spowodować tego, żeby omijały je zderzaki piratów drogowych, pokusy, wściekłe psy i koszmary nocne. Ale może prosić. Modlitwa za dzieci – niekoniecznie modlitwa błogosławieństwa – to jeden z najważniejszych obowiązków rodziców.
3. Błogosławieństwo nie jest rzeczą błahą. Bohaterowie Starego Testamentu rozumieli to chyba lepiej niż my, bo usilnie zabiegali o błogosławieństwa i chętnie błogosławili. Np. Jakub walczył o nie z aniołem i powiedział: „Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz” (Rdz 32, 26-29). Wierzyli też, że rodzicielskie błogosławieństwo jest nieodwołalne i ma większą moc niż jakiekolwiek przekleństwo.
W Biblii napisane jest, że „błogosławieństwo ojca i matki ma tak wielką moc, że potrafi uzdrawiać, potrafi wprowadzać pokój w serce dziecka”. Nie rezygnujmy z tego daru, którego możemy tak hojnie udzielać.